28 grudnia 2010

Po Świętach?

Wiem, że Święta kalendarzowo dobiegły końca, w pracy szaleństwo osiąga apogeum, kontrola goni kontrolę a inwentaryzacja inwentaryzację, czas pracy wydłuża się niemiłosiernie... I tylko ranki są piękne,gdy zaspana z kubkiem gorącej herbaty wędruję do komputera, gdy oglądam zdjęcia z Wigilii, gdy słucham kolęd śpiewanych przez mojego Tatę, gdy widzę moją Mamę ukrywającą ogarniające Ją wzruszenie, Babcię patrzącą na mojego syna i nie mogącą uwierzyć, że ma tak dużego prawnuka - wtedy wiem, że Święta jeszcze we mnie trwają...
Chcąc przedłużyć świąteczny nastrój pokażę Wam jakim prezentem zaskoczyła mnie Ewcia. Jak wiecie Ewcia ma w domu słodkiego malucha, który rosnąc skutecznie swoją mamę absorbuje. Byłam bardzo zaskoczona gdy przed  Świętami zapukał do mnie listonosz i wręczył mi paczkę. Żadnej przesyłki nie oczekiwałam... chociaż znając Ewcię powinnam była po wcześniejszej bardzo enigmatycznej wymianie zdań czegoś się domyślić...
Ta szalona, niewyspana, zabiegana ale jakże kochana kobieta zrobiła dla mnie takie cudo:
Ewciu, jesteś niezwykła!  Bardzo dziękuję! I cieszę się, że wybrałam taki kolor... na szczęście mało męski jest ;-) Z kompletu już korzystam... cieplutki jest....
Same rozumiecie, że dla tak niesamowitej osoby mogło powstać tylko coś wyjątkowego i powstało.
Jedna, jedyna jaką w tym roku zrobiłam a robiąc ją pamiętałam, jak zeszłorocznymi Ewcia się zachwycała. Wykonanie tej choinki było dla mnie prawdziwą przyjemnością....
Zmykam do pracy życząc Wam aby Święta trwały jak najdłużej...

24 grudnia 2010

Wesołych Świąt

Kochane,

".. Oby się wszystkie trudne sprawy porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
I oby w nas złośliwe jędze pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły, jak na choince barwne świeczki.
By anioł podarł każdy dramat aż do rozdziału ostatniego,
kładąc na serce pogmatwane jak na osiołka-kompres śniegu.."

ks. Jan Twardowski


13 grudnia 2010

Betlejem 2

Chyba już pisałam, ale nie zaszkodzi a nawet lepiej mi zrobi, jak troszkę się pożalę... NIE MAM CZASU! tzn. jak będę bardziej konkretna to okaże się, że czas jednak mam tylko niestety nie na to co mi w duszy gra... Jednak powoli, z doskoku, nie dając tak do końca ponieść się wariactwu, dłubię sobie moje Betlejem... wiem, że na te Święta nie zdążę... ale na następne będzie z pewnością gotowe...
I tak cieszę się, bo udało mi się i to co widzicie to połowa obrazka... A bałam się, że nawet do połowy nie dociągnę...
Gdyby tylko spać nie trzeba było...

*    *    *
Wybaczcie mi jeśli będąc u Was nie zawsze komentarz zostawiam, ale jestem, czytam, podziwiam - Wy i Wasze blogi, Wasze prace to nie tylko inspiracje to przede wszystkim odpoczynek po ciężkim dniu... Jesteście mi POTRZEBNE!

21 listopada 2010

A dictionary of gardens 1

Ostatnie krzyżyki postawiłam na tym obrazku co najmniej tydzień temu... Dopiero dziś znalazłam czas żeby zrobić fotki, dokończyć notesik i zrobić w nim wpis. Jutro grzecznie powędruję na pocztę i wyślę komplet do Anetki, cieszę się, bo przy tym wariactwie, zwanym potocznie pracą udało mi się dotrzymać terminu i nie zawalić...
 Teraz spokojnie będę mogła zająć się SAL-em i kolejnym domkiem - tak, tak mam już u siebie kanwę Kasiulka :-)
* * *
Wczoraj spędziłam bardzo miłe popołudnie i wieczór, dotarłam na spotkanie robótkowe! Muszę powiedzieć, że tego mi trzeba było! Doładowałam akumulatory, z zazdrością patrzyłam na powstające już świąteczne różności, rozmowom i śmiechom nie było końca - to najlepsza terapia jaka może być :-)

17 listopada 2010

Niespodzianka

Od zeszłego tygodnia wiedziałam, że krąży pocztowymi ścieżkami coraz bliżej i bliżej moich rąk :-) I wreszcie dziś jest! Leży przede mną, pięknie zapakowana, podpisana i mówi do mnie "no otwórz mnie!"
 A ja delektując się niespodzianką, wcale się nie spieszę... Powoli rozcinam taśmę, uważając by nie uszkodzić papieru... rozwijam go i rozprostowuje zagięcia... pierwsza warstwa rozwinięta... już tylko cienki pojedynczy arkusz papieru skrywa przede mną tajemniczą zawartość, którą przygotowała dla mnie Domma w ramach zabawy podaj dalej. Nie wytrzymuję... zdecydowanym ruchem zrywam ostatnią przeszkodę i mam!
Zawartość nadal pozostaje tajemnicą... Z zapartym tchem zaglądam do lawendowego woreczka, otwieram seledynowe pudełeczko... a tam:
Chustecznik (do tej pory nie miałam), podkładka z moim inicjałem, zakładka, brelok i słodkości, które dziwnie szybko rozeszły się po różnych kątach... Zachwyciła mnie zakładka, szalenie prosta, surowa ale przez wykonanie, na złotej kanwie (Domma - jeśli się mylę to mnie oświeć) szalenie efektowna...
Każdy element tej cudnej paczki został już zagospodarowany i znalazł swoje miejsce przeznaczenia... Zakładka powędrowała do czytanej książki, chustecznik wypchany będzie mi towarzyszył w torebce, woreczek wraz z moją bielizną zawisł w łazience, podkładka będzie mi towarzyszyć przy haftowaniu, słodkości już nie ma... Został tylko samotny i opuszczony brelok, szybko muszę go zapełnić radosną zawartością.
Domma! Bardzo Ci dziękuję za wszystkie cuda, które dla mnie przygotowałaś, za Twoją pracę, czas i serce włożone w każdy najmniejszy drobiazg. Cieszę się, że dane mi było zapisać się u Ciebie do tej zabawy :-)

* * * * * 
Przypominam, że u mnie są jeszcze dwa wolne miejsca w zabawie podaj dalej! Tu można się zapisać

* * * * *
Dziękuję Wam za komentarze! 
Wasze słowa uskrzydlają mnie i nie pozwalają wątpić we własne możliwości!
Pozdrawiam!

02 listopada 2010

Betlejem 1

Zmotywowana postępami dziewczyn nad SAL-em, nie mogłam i ja wreszcie nie zacząć swojej pracy. Długo nie mogłam się zdecydować na jakim materiale haftować, w końcu wygrzebałam len 32ct i jedną nitką mozolnie krzyżyki stawiam. Tak na dzień dzisiejszy wygląda moje Betlejem
To efekt jednego dnia, ale lekko nie będzie... Obrazek ma rozmiar 42 na 282 krzyżyki... Ciut za długi jest ;-)

19 października 2010

A Dictionary of Homes 2

Udało się! Zdążyłam z drugim domkiem i do Anek wczoraj wysłałam list z dwoma kanwami :-) Sama nie wiem jak długo haftowałam tę maliznę, ale może lepiej żebym nie wiedziała... Lepiej stresu sobie oszczędzać :-)
 Haftowałam go madeirą, trzema nitkami - tak jak prosiła Susan :-)
Tak wygląda teraz Jej kanwa:
Teraz biorę się za ogrody i SAL... 
pozdrawiam :-)

18 października 2010

Zaległości

Ostatnio praca zajmuje każdą moją chwilę i jedyne robótki jakie mam w ręce to RR-y. Podejrzewam, że gdyby nie te zobowiązania to długo nic by nie powstało. Wszystkie moje nieobowiązkowe robótki leżą i kurzem zarastają. Jednak w natłoku codziennych zmagań z jakże ponurą od paru dni rzeczywistością zapomniałam napisać, że zapisałam się na RR u Anetki


I aby na blogu nie było za monotonnie :-), zapisałam się też na SAL, który zorganizowała Ania


 Teraz i ja mogę mieć nadzieję, że coś świątecznego jednak wydłubię....

Cieszę się, że podoba się Wam domkowy notesik, tajemnicy nie zdradzę jeśli powiem, że ogrodowy wygląda podobnie :-)
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam :-)

06 października 2010

RR - A Dictionary of Homes 1

Ostatnio czuję się jakbym brała udział w wyścigach formuły, tak szybko czas mi mija. Niestety nie za sprawą robótek tylko przyziemnej, nużącej i odpowiedzialnej pracy...
Tęskno mi do igły, do palców pobrudzonych klejem, rozrzuconych papierów, mulin i innych szalenie niezbędnych przydasi...
Z tęsknoty tej i ukradkiem kradzionych chwil, przeznaczonych na sen ukończyłam obrazek na moje RR,
 notesik też udało mi się popełnić...
A tak te moje wytwory prezentują się razem:
W notesiku pozostało mi dokonać wpisu i moja kanwa mogłaby ruszyć w dalszą drogę do Anek. Mogłaby, ale od tygodnia albo dwóch mam już w domu kanwę Susan i niewiele trzeba, żebym skończyła drugi domek... Zobaczę jak czas mi pozwoli to w dalszą wędrówkę wyruszą razem.

Dziękuję za wszystkie komentarze, ogrzewają moje serce w pochmurne dni. Tak jak i te wszystkie cuda, które oglądam na Waszych blogach z cicha Wam zazdroszcząc.
Gorąco pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!

19 września 2010

Archiwum xxx 2

Oczywiście zapomniałam napisać, że hafty które pokazuję, troszkę lat już mają. Z różnych względów przeleżały w szufladzie sporo czasu... jeśli nie w szufladzie to u ramiarza. Te obrazki na wygnaniu były ok. półtora roku. Jakoś nie po drodze było mi żeby je odebrać... Przypomniała mi o nich Ulcia, u której zobaczyłam zaczęte hafty... Wiem trochę to trwało, ale wreszcie pokazuję...
Perminy, moje ulubione, malutkie, bo na 18, jedną nitką... z daleka wyglądają jak ołówkiem szkicowane :-)
Zdjęcia to efekt wczorajszego spaceru :-) Ten pniak na drugim zdjęciu jest pamiątkowy, to w nim zostawiłam wetknięte klucze od mieszkania...

18 września 2010

Archiwum xxx

Bardzo dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem. Chandra na szczęście krótka była i udało się ją rozgonić różnymi drobnymi przyjemnościami :-) Jednak najlepszym na nią lekarstwem była praca, wyczerpująca praca.
W świecie robótek aktualnie siedzę i dłubię taśmę i domek na RR. Zostały mi jeszcze tylko backstiche. W celu malutkiego oderwania się od kresek zaczęłam zakładkę ale nie jest gotowa więc jej nie pokażę.
Przypomniało mi się, że odebrałam od ramiarza obrazki. Tylko zdjęć nie miałam kiedy zrobić, bo albo praca od południa do nocy albo deszcz przez cały dzień. Dziś wreszcie zmobilizowałam siebie a potem męża i poszliśmy na spacer, podczas którego powstały poniższe zdjęcia. Mój obrażony nieco na mnie mąż (nie pozwoliłam ubrać mu kapelusza!) wciągnął mnie w jakieś chaszcze i ruinki, gdzie wieczorem pewnie można spotkać panów degustujących, sądząc po walających się wszędzie butelkach, przeróżne trunki. W południe było pusto, tylko my, moje hafty, aparat fotograficzny i sterty śmieci wokół nas. Kombinując z odpowiednim ustawieniem obrazków by w szybkach odbijało się jak najmniej, zostawiłam klucze od mieszkania, które robiły za podpórkę... Na szczęście były na miejscu gdy pędem po nie wracaliśmy...
Tak prezentują miniaturowe martwe natury, które mają zawisnąć w kuchni (kto wie kiedy to nastąpi, bo chłop chyba na młotek też się obraził)
Po cichutku liczyłam, że mąż po przeczytaniu tego postu szybciutko młotek w rękę chwyci a tu nic... efektu żadnego, poza szatańskim chichotem  i łypaniem spod powiek...
Hmm... może jak go ładnie poproszę...

04 września 2010

Chandra

Dopadła dziś mnie... Powoli ogarnia całe moje ciało, zaczęła niepostrzeżenie od stóp... teraz sięga już serca... jeszcze trochę i całą mnie porwie...

"Czasem nagle uczuwam naokoło siebie
taką straszną samotność, że wzrok kryję w dłonie
by nie widzieć tej pustki na ziemi, na niebie,
a w oceanie smutku dusza moja tonie..."

Jeszcze z nią walczę, ukojenia szukam w codziennych zajęciach, domowej krzątaninie... ale ona nie daje za wygraną...

01 września 2010

Pierwszy września

Dzisiejszy dzień to nie tylko początek roku szkolnego, ale też mojej zabawy RR!
Przypominam, od dzisiaj mamy czas do 01.11 na wykonanie taśmy z tytułem, linii rozgraniczających obrazki oraz pierwszego domku i przesłanie ich do koleżanki!
Te z nas, które mają już kanwy gotowe oczywiście wysyłać już mogą :-) a nawet powinny ;-)

Pozostając przy RR, tak prezentował się pies na kanwie u Elziutki bez backstichy:
z backstichami
a tak wygląda kanwa z oboma psiakami
Następnie w moje ręce dostała się kanwa Anek i znów psiak bez backstichy
z backstichami
i trzy psiaki razem
Zostały mi jeszcze do zrobienia wpisy w notesikach i psy ruszą w dalszą drogę...

31 sierpnia 2010

Lubię...

Zostałam zaproszona do zabawy "Lubię" przez Martę z blogu http://szyciowniksarny.blogspot.com.
Bardzo mi miło, dziękuję :-)

Zasady gry:
  - Napisz, kto Cię zaprosił do zabawy.
  - Wymień 10 rzeczy, które lubisz.
  - Zaproś kolejnych 10 osób i poinformuj je w komentarzach.

No to zaczynam, kolejność przypadkowa :-)

Lubię... być kobietą
Lubię... przystanąć w deszczu i patrzeć na krople spadające w kałuże i świat w nich odbijający się.
Lubię... gdy promienie słońca pieszczą moją skórę.
Lubię... czytać, niesamowite są te światy zaklęte na kartkach papieru.
Lubię... robótki, to fascynujące widzieć jak zdolne są ludzkie dłonie
Lubię... słuchać szmeru płynącej rzeki, szeptu wiatru, skrzeku ptaków, szelestu trawy..
Lubię... patrzeć na moich bliskich gdy śpią, słyszeć ich spokojne oddechy
Lubię... żyć
Lubię... lody z polewą karmelową, bitą śmietaną i orzechami
Lubię... okruchy szczęścia dnia codziennego

Do zabawy zapraszam: Justę35, Aneladgam, Anię Konieczną, Lucille, FiolQak, Dorfi, Michalinę, Florentynę, Kasiulka, Brzydulę.

30 sierpnia 2010

Ślubne prezenty

Długo mnie tu nie było... Bardzo długo, ale ostatnie dwa tygodnie z szaleństwem w oczach, bojąc się, że nie zdążę dłubałam prezenty na ślub kuzyna. Nie było tego do wyhaftowania dużo, ale niestety tryb pracy i pozostałe obowiązki skutecznie wydłużyły mi czas zmagania z igłą...
To wszystko dlatego, że zamiast iść na łatwiznę i w prezencie kupić książkę lub butelkę wina wymyśliłam sobie kolejną poduchę i ręczniki... to zamiast kwiatów, których Młodzi nie chcieli...
Chciałam żeby coś wyjątkowego mieli...
Poduchę zrobiłam dla Mamy i to Ona Młodym ją wręczyła...
Ode mnie dostali ręczniki
Tak wyglądały przed zapakowaniem...
Aniołka zamówiłam u Ani, całość bardzo mi się podobała...
Na weselu wyszalałam się tak, że do dzisiaj nogi mnie bolą :-) Jeszcze nie wiem czy Młodym prezenty przypadły do gustu...
Za to ja wracam do prac, które z racji ślubu zeszły na dalszy plan. 
Psiaki RR na kanwach Elziutki i Anek mam gotowe, zostały mi  jeszcze wpisy do zeszycików i ruszą w dalszą drogę...

15 sierpnia 2010

Koty 6/9

Jeszcze na urlopie, między plewieniem chwastów w ogrodzie, myciem okien, gotowaniem, spotkaniami rodzinnymi udało mi się wyhaftować szóstego kociaka...
Niby taki mały obrazek a powstawał w ciągu tygodnia, mozolnie po parę krzyżyków dziennie...
Zdjęcia  nie najlepsze, bo właśnie za oknem deszcz się z nieba leje...
Wspominając urlopowe chwile znalazłam zdjęcia nieznanego, odwiedzającego:
Może ktoś z Was wie co to za owad? Mnie z obserwacji kojarzył się z kolibrem, zapewne przez niesamowitą siłę uderzeń skrzydełek, które utrzymywały go w prawie idealnym bezruchu...