Łudzę się jednak i zwodzę, że więcej na tak długo nie zniknę... ale gwarancji dać nie mogę. Nigdy nie wiem i nie jestem pewna tego co przyniesie jutro...
Zaległości mam mnóstwo, powoli postaram się je nadrobić. Przepraszam za utrudniony kontakt, ale mam nadzieję, że na wszystkie maile odpowiedziałam.
* * *
Nie da się ukryć, że powrót jest zasługą mojej bratanicy Zuzi, która pewnego popołudnia spędziła czas klejąc, wycinając i ozdabiając z ciotką kartki świąteczne. Za oczywiste uznała, że ciotka zdjęcia zrobi i na blogu sukcesem dziewczynki się pochwali :-) Jasne, że nie mogło być inaczej to jej pierwszy raz w tego typu pracach. I oto one:
To było super popołudnie, dobrze sobie przypomnieć ile radości daje robienie czegoś wspólnie z dzieckiem. Twórczy bałagan, rozgardiasz, śmiech, pisk na przemian z chwilami skupienia... Żałuję, że mój już wyrósł z tego etapu i przestało go to bawić. Jedyne na co mogę liczyć to komentarz typu "fajne to" albo "mnie by się nie chciało" :-) Jutro postaram się pokazać moje kartki.
przesyłam uściski :)
OdpowiedzUsuńKasieńko, jak dobrze że jesteś.
OdpowiedzUsuńA karteczki cudne.....
O Słońce, jak możesz wątpić, że Cię nie wypatrwano? Ja juści, że wypatrywano!
OdpowiedzUsuńCokolwiek się nie działo, działo czy dziać może, trzymaj się silno i działaj!
Karteluchy piękne. Pomagaj bratanicy rozwijać talent, ma go i konieczność go pielęgnować!
Uściski serdeczne