Myślałam, że dam radę skończyć i pokazać jajo w pełnej krasie, ale przy takim święcie nie dało się chwycić za igłę. Tzn jajo jest już wyszyte, ale drzewo skojarzyło mi się z wiosną i obsypanymi kwieciem gałęziami. Więc (tak wiem od więc...) po skończeniu haftowania w ruch poszły koraliki i mozolnie naszywam je na końcówkach esówfloresów by wyglądały jak rozkwitające pączki... Zresztą celowo haftując te gałęzie nie robiłam ostatniego krzyżyka tak by było miejsce na doszycie koralika...
Tak wygląda to na fragmencie pracy... Może jutro w dziennym świetle zrobię ładniejsze zdjęcie, to podmienię, bo tu jakoś kiepsko to widać... Tak w ogóle to planuję wykończyć je w formie zawieszki, ale zapomniałam materiał przywieść ze wsi... No nic może coś znajdę...
Dobrej nocy życzę i udanego tygodnia :-)
Edytowałam zdjęcie, teraz widać jak żółcą się koraliki :-) Chwytam za igłę, może zanim pójdę do pracy na nockę uda mi się wszystkie naszyć :-) Słonecznie pozdrawiam!
Edytowałam zdjęcie, teraz widać jak żółcą się koraliki :-) Chwytam za igłę, może zanim pójdę do pracy na nockę uda mi się wszystkie naszyć :-) Słonecznie pozdrawiam!