Po wielkich trudach zmagania się z samą sobą przerywnik skończyłam. Trwało to długo, stanowczo za długo.
Co prawda na początku zaciskałam mocno zęby patrząc na tę plątaninę nitek. Zastanawiałam się co za licho mnie podkusiło. Muszę jednak przyznać, że spodobała mi się ta technika i zagości u mnie na dłużej.
śliczny kwiatek!:-)
OdpowiedzUsuńA technika jest rewelacyjna i prosta wbrew pozorom, ja też jestem w niej zakochana:-)
Ooo- jaki on uroczy :)))
OdpowiedzUsuńtechnika zawiła w sobie, ale bardzo efektowna! Kasiu, może do spania, wiatraczek sobie załącz. Maleńką ulgę przyniesie. U nas takie przemęczone noce bywają - wilgoć, gorąc, absolutny bezruch powietrza, koszmar. Dzieciom włączam wiatrak i zaczynają spokojniej i dłużej spać. Trzymaj się dzielno!
OdpowiedzUsuńa wiesz że i mi się ta technika bardzo podoba!!! jednak cały czas nie mam kiedy się za nią zabrać :(, ale Ty rób może mocno mocno się zarażę :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się Wam podoba. Niewątpliwą zaletą jest efekt... niby proste a jednak urokliwe...
OdpowiedzUsuńUlcia, tak robię ale niewiele to daje bo mam okna na południową stronę i jak słońce zajrzy to do wieczora grzeje. Żeby było weselej wymieniają u nas c.o. i pracują o normalnych w przeciwieństwie do mnie porach ;-)